TO JEST AMERYKA - TO SŁAWNE
USA....
Kto rozpoznał słowa tej piosenki? Wszyscy? Brawo!
Tą właśnie piosenką, przed chwilą zakończył
emisję jeden z polskich programów radiowych. Piosenką, która mnie do
szału doprowadza. No, bo niby, z czego ta Ameryka jest znowu aż tak sławna?
Kilka lat temu machnęłam felieton pt. ”Na zachód od Atlantyku
zaczyna się dzicz”. I zaraz za to od jakiegoś czytelnika po uchu
oberwałam. Ale ja jestem nieugięta. Znam swoje prawa. Żyję w
wolnym świecie i chwalę sobie przywilej pisania na każdy temat. O
tym, co mi się podoba. I co mi się nie podoba. Nikt nie musi się
ze mną zgadzać. Ani nawet czytać tego, co piszę. A czy mam
rację, że się z tej ”Hameryki” nabijam – niechaj czytelnik
osądzi.
Ameryka na siłę żąda od świata,
aby ją szanowano. Ona się tego nie spodziewa. Nie! Ona żąda!
Dlaczego? Dlatego, że jest militarną potęgą? Krajem
demokratycznym do idiotycznej przesady? Może. Co jej nie przeszkadza,
że rozpętuje niedemokratyczne wojny. Zabija swych synów w krajach
gdzie ich nie posiano (Korea, Wietnam, Grenada, Haiti, Afganistan, Irak).
Dlaczego mamy czołobitnie chylić głowę przed złotym
cielcem? Który zresztą wcale już nie jest taki złoty. Zadłużony
po uszy, jest tylko pozłacany.
Jestem jedną z tych, którym Ameryka nie imponuje. Ja
się wychowałam na angielskich, parkanowych sloganach, pozostałych
po drugiej wojnie światowej, typu: ”Yanks - go home”! Ciekawe jako
objaw, że żadne magistraty czy służby porządkowe, przez
dekady tych napisów ”nie zauważały”. I nie usuwały.
Przypadek? Nie sądzę.
Jak wirusem, jestem zarażona tym hasłem, które
przetrwało tyle lat. Ja doprawdy nie odczuwam żadnej rewerencji w
stosunku do jankesów. Przyznaję, że nie jestem bezstronna. ”Tylko o
sprawach, które nas zupełnie nie interesują możemy wydać
rzeczywiście bezstronną opinię. Co jest niewątpliwie powodem,
że bezstronna opinia jest zawsze absolutnie bezwartościowa” - napisał
Oscar Wilde. I miał rację. To też uważnie śledzę
wszystko, co się u nich dzieje więcej z obawy, aniżeli z ciekawości.
Albowiem jestem świadoma, że ich zwariowane prawo i ”wysiłek
intelektualny”, niczym zakaźna choroba, prędzej czy później
zarażą Kanadę. Która i tak, bez ich pomocy, jest już
dostatecznie chora na mózg. Na kanwie tego, co się tam dzieje, jestem w
stanie dzisiaj wyhaftować istne ”perełki”, które byłyby
śmieszne, gdyby nie były pożałowania godne. Ja ich nie wymyśliłam.
Jestem ogromnie zobowiązana amerykańskiej prasie, która uprzejmie
dostarcza mi amunicji do moich felietonów. Jak choćby:
W pobliżu
Ocali (Floryda), grupka nudystów, w liczbie 31 osób, dostała mandaty za
pokazywanie swej golizny na legalnej, tj. wyznaczonej dla nich plaży.
Przyczyną mandatu był fakt, że, o zgrozo! –
plaża znajduje się w pobliżu wojskowej bazy
lotniczej. Co właściwie miało przestraszyć czy skorumpować
(pożal się Boże!) tych młodych lotników? Organy męskie,
damskie? Ich wymiary? No co?
Pewien sklep meblowy w Austin (Teksas) w wyniku wyroku sądowego
był zmuszony wypłacić p. Kathleen Robertson sumę $80.000 za
to, że potknęła się o harcującego po sklepie
4-roletniego dzieciaka i zwichnęła sobie nogę w kostce. Ławę
przysięgłych przedziwnie nie zbulwersował fakt, że dzieciak
był synem p. Robertson. Czyżby berbeć terminował u mamusi
jak powodować (fingować?) wypadki, po czym ”doić” ofiary ile
tylko wlezie? Niezły procederek, wziąwszy wiek pod uwagę.
Miejscowy proboszcz w Hamilton (Alabama), nawołuje z
ambony, ażeby nie nazywać ”tego”
rannym seksem, tylko poranną modlitwą. Tam musi mieszkać
wielu pobożnych panów, którzy modlą się żarliwie i to na
kolanach. A może to właśnie tam powstało, archaiczne
już dzisiaj, określenie ”misjonarska pozycja”? Tak stare, że
nawet Kamasutra nim gardzi i nie prowadzi.
W Aberdeen (Maryland), facet w nocy rozbił szybę
i obrabował restaurację. Ale dotkliwie pociął się na
rozbitym szkle i w efekcie, wykrwawił na śmierć. Rodzina skarży
restaurację o wysokie odszkodowanie za spowodowanie śmierci ”żywiciela
rodziny”. Jak znam życie i Amerykę, wcale się nie zdziwię,
jeśli sprawę wygra.
Niedawno przeprowadzony w USA sondaż na temat: o czym
najczęściej rozmyśla dorosły Amerykanin, wykazał,
że 40% obywateli myśli o pieniądzach, 13% opowiedziało się
za seksem, 25% absorbują problemy związane z pracą, zaś 8% oświadczyło,
iż sprawy rodzinne zaprzątają im głowę. No dobrze.
Ale gdzie pozostałe 14%? Czyżby jakaś grupa w ogóle nie myślała
i nie została dopuszczona do udziału w ankiecie? Która? Polityków może?
Czy też prowadzający sondaż, nawet z pomocą kalkulatora, nie
potrafią doliczyć się do 100?
Thomas Brady z Dover (Mass.), którego żona uzyskała
rozwód z powodu jego nieustającego pożądania (że też te baby nie wiedzą kiedy szczęście się
do nich uśmiecha!) ma zakaz
zbliżania się do domu swej eks-małżonki na odległość
500 stóp. Także nakazem sądowym jest zmuszony nosić na nodze
elektroniczną obrączkę z brzęczykiem. Dlaczego na nodze?!
Dziewiętnastoletni Carl Truman z Los Angeles (Kalifornia),
wygrał w sądzie odszkodowanie w wysokości $74.000, za to, że
jego sąsiad swoją Hondą Accord przejechał mu rękę.
Z czego wynika, że trzeba być
bardzo uważnym, cofając wóz na własnym podjeździe i dokładnie
sprawdzać czy aby nikt w tym momencie nie kradnie nam kołpaków.
W Chandler (Arizona), więzień skazany na śmierć,
ma prawo wyboru czy chce umrzeć w komorze gazowej czy za pomocą śmiertelnego
zastrzyku. Czyżby nowy rodzaj osławionego ”ostatniego życzenia”?
W Seattle (Washington), facet, skazany na śmierć
za zabicie dwóch kasjerek w trakcie napadu na bank, waży 400 funtów. Jego
adwokat przeciąga wykonanie wyroku, twierdząc, że powieszenie go,
spowoduje dekapitację. ”Nasze prawo nie zezwala na okrutne okaleczenia
cielesne, nawet kryminalisty” - cytuje z kodeksu karnego. A na śmiertelny
zastrzyk bandzior się nie zgadza, bo ma awersję do strzykawek. Z
czego wynika jasno, że u nich można mieć także i ”ostatnie
nieżyczenie”. Tyż piknie!
W czasie rabowania domu w Bristol (Pennsylvania), niejaki
Terrence Dickson odniósł wrażenie, że ktoś zbliża się
do domu. Postanowił (wraz z łupem) chyżo opuścić dom
przez garaż. I tu spotkała go przykra niespodzianka. Automatyczny
otwieracz drzwi garażowych nie działał, natomiast zadziałał
aparat na wewnętrznych drzwiach do domu. Pan Dickson znalazł się
potrzasku na 8 długich dni. Nie mógł wezwać pomocy, gdyż
jego komórka została w samochodzie. Przeżył, dzięki
znalezionej w garażu jednej puszce Pepsi i workowi suchego pokarmu dla psa.
Litościwa ława przysięgłych przyznała mu pół
miliona dolarów za cierpienie psychiczne. Szkoda,
że mnie tam nie było. Może udałoby mi się przekonać
pozostałych 11-tu ”kolesiów” z ławy, że złodzieja należy
wszelako ukarać. A, że Terrence ma już niezłe przygotowanie
do ograniczonej przestrzeni - parę miesięcy w celi absolutnie nie
zaszkodzi jego zdrowiu.
W Sioux Falls (Płd.Dakota), oszczędne władze
miejskie wydały $14 milionów na komputeryzację kont użytkowników
wody w 27.000 domach. Co umożliwiło zwolnienie aż...4-ch
pracowników, odczytujących liczniki (zarabiających po $16 tysięcy
rocznie). To jest dopiero lanie wody, co? Takiego ”wodolania” żaden
hydraulik nie zastopuje.
”Pensjonariusze” więzienia w Cassia County
(Idaho), skarżą władze stanowe o $10.700.000, gdyż od lipca
ubiegłego roku, skasowano im herbatniki do wieczornej herbatki. A to równa
się samowolnemu, nielegalnemu i złośliwemu karaniu karanych. Ja
mam litościwe serce. Ja bym im przywróciła przywilej osładzania
sobie życia herbatnikami. I nawet okrasiła je jakimś egzotycznym
dodatkiem. Jak na przykład chininą albo rycynusem. Samo zdrowie.
Pani Stella Bridges z Chapelborough (Pennsylwania) skarży
policję o $250.000 za to, że na jej oczach zastrzelono sarnę, którą
jej wóz śmiertelnie potrącił. W pozwie twierdzi, że
”polubiła to zwierzę” i teraz cierpi na emocjonalny stres. No
proszę! Tam jeszcze ciągle można szukać jelenia! Nawet, jeśli
go już mają. Dosłownie!
Przeczytałam poważny, amerykański elaborat
napisany przez jakąś panią profesor, na temat ryczących krów.
Jej wysiłek kosztował podatnika $65.000. Okazuje
się, że każdy ryk jest odmienny w tonie i działa jako
drogowskaz dla cielątka. O wa! Kogo
to interesuje, poza tą wcale niegłupią ludzką krową, która
niemałą kwotę za to zainkasowała. Rycząc ze śmiechu?
W Santa Fe (New Mexico) młody proboszcz nie wiedział,
za co Pan Bóg tak go doświadcza. Naprzód spalił się konfesjonał.
Potem ktoś staranował jego samochód. Od razu do kasacji. Wino zaczęło
zamieniać się w wodę (w przeciwieństwie do Kany Galilejskiej).
Komże i ornaty jak się nie darły, to się same plamiły.
Aż w końcu zamiast pieniędzy, znalazł w publicznej skarbonce
ostrzeżenie (wydruk komputerowy), że jeśli nie opuści kościoła
- zginie na ołtarzu. Biskup, acz niechętnie, zgodził się na
użycie ukrytej kamery.
Okazało się, że to zakochana w nim po uszy młoda parafianka,
w tak perfidny sposób usiłowała
wystraszyć księdza, ażeby zrezygnował z kapłaństwa.
W strasznych żyjemy czasach, kiedy Pan Bóg musi korzystać z pomocy
ukrytej kamery, ażeby nie tracić młodych księży, bo
narybek jest coraz mniejszy.
A skoro już jesteśmy przy religii, może
warto odnotować, że policja w Waterbury (Connecticut) aresztowała
4-ch pastorów kościoła Refugio Eterno, za to, że… modlą
się nazbyt głośno. Po oddaleniu sprawy, rozżaleni pastorzy
natychmiast po opuszczeniu więzienia, zaskarżyli policję o niesłuszne
zatrzymanie. Sprawę, oczywiście, w abcugach wygrali. Sąd przyznał
im sumę $50.000 jako moralne odszkodowanie. Ławnicy magistratu, z którego
puli odszkodowanie ma być wypłacone, uważają, że kościół
Refugio Eterno zachowuje się zupełnie nie po chrześcijańsku,
gdyż akceptując te pieniądze zapomina o tym, że Chrystus
wybaczał tym, którzy Go niesłusznie oskarżali. Ci ławnicy
najwyraźniej w świecie mają słabe pojęcie o Biblii i
chyba nigdy nie słyszeli o 30-tu, no niech będzie wyjątkowo
50-ciu, srebrnikach. Religia nie religia, ktoś traci, ktoś wygrywa. A
magistrat włosy sobie z głowy wyrywa.
Samotna, młoda matka Virginia Coley, z Woodstock
(Georgia) siedzi w więzieniu. Z powodu jej 9-cioletniego syna, który
rozrabiał w czasie zakupów w supermarkecie. Zwalał puszki z półek,
rozrywał opakowania i wywracał kosze z żywnością. Kiedy
matka upomniała go podniesionym głosem, odpowiedział jej brzydkim
epitetem, który po polsku zaczyna się na... ”od”, a po angielsku kończy
na... ”off”. Zawstydzona i sfrustrowana matka dała mu dwa klapsy i gówniarz
natychmiast się uspokoił. Aliści jakaś ”wrażliwa”
dusza zadzwoniła na policję, że matka dziecko katuje. Nie pomogły
żadne tłumaczenia ani zeznania świadków, że żadnego
bicia nie było. W rezultacie, dwoje wytrąconych z równowagi dzieci,
utraciło na jakiś czas kochającą matkę i musi pałętać
się po ochronkach, domach opiekuńczych (foster homes). Podatnik płaci
jak za zboże za ich utrzymanie, a biedna matka w więzieniu, szaleje z
rozpaczy. ”Dobrogłupki”
są w moim pojęciu najbardziej niebezpiecznymi ludźmi w naszym
otoczeniu. Ich dobre intencje, acz żywcem z Ciemnogrodu, powodują,
że zanika dyscyplina, zanika respekt dla rodziców, później zaś
poszanowanie dla prawa.
W nowojorskim metro, sam diabeł podpowiedział
Hectorowi Rivera, że ma wskoczyć pod nadjeżdżający pociąg.
A skoro diabeł każe, no to Hektor - hyc i skoczył. Czujny
motorniczy zdążył tylko częściowo wyhamować.
Hektor nie zginął, ale stracił obie nogi. Teraz Hektor wygrał
proces ze stanem Nowy York i zainkasował $8.500.000. W trakcie rozprawy
wyszło na jaw, że Hector jest psychicznie chory i pod stałą
opieką psychiatryczną. Był w drodze do innego szpitala, kiedy na
stacji metro zgubił swego opiekuna. Zapytał kogoś o drogę.
Czyjaś litościwa ręka drogę mu wskazała. I jeszcze
żeton na podziemkę mu podarowała. Koniec historii? Nie całkiem.
Jego opiekun uważa, że
jemu należy się połowa odszkodowania. Albowiem gdyby on się
nie zgubił, Hector nie rozmawiałby z diabłem, nie został
inwalidą i nie otrzymał tyle pieniędzy. Logiczne, no nie?
Szykuje się kolejny przewód. Przewidziany wynik? Adwokaci 100: podatnik O.
W Salt Lake City (Utah), policji wreszcie udało się
”gwoździową gąsienicą” zatrzymać samochód pędzący
z szybkością ponad 90 m/g. (145km) przez gęsto zabudowaną część
miasta. W samochodzie znajdowało się 3-ch chłopców. Lat 7, 8 i
12. Samochód ojca prowadził sprawnie ten ostatni. Czyżby przyszły
champion Indy 500?
W Monterey (California) w pewnym sklepie złapano złodzieja
na gorącym uczynku. Kiedy się wyrywał, aresztujący policjant
wezwał pomoc. W ogólnej szamotaninie rabuś doznał złamania
ręki i zafasował parę siniaków na nodze. Po opuszczeniu szpitala,
zaskarżył sklep o ciężkie pobicie i wygrał $30.000
odszkodowania. Niech mi jeszcze ktoś powie, że przestępstwo
nie popłaca.
W St. Petersburg (Floryda), pieszczotliwie zwanym ”Zmarszczkowo”,
policjant spanikował, kiedy zatrzymany przez niego kierowca wyskoczył
z samochodu z karabinem w ręku. W samoobronie, policjant strzelił
pierwszy, ale na szczęście, spudłował. Albowiem żwawym
kierowcą okazał się 85-letni emeryt, a ”karabin” był
niczym innym tylko grubą laską. No to jak to jest? To już nie
tylko Temida jest ślepa? Ale i policjant, i do tego drogowy? Ja bym tego
policjanta wysłała naprzód do okulisty a gdyby to nie pomogło,
to na zieloną trawkę. Bowiem czworo dzieci i 10-cioro wnuków mogło
w tym dniu stracić ukochanego patriarchę rodziny.
Tony Almo z Dogwood (Tenn.), lat 59, zalegał z
podatkami za ostatnie 4 lata drobnostkę, bo ”tylko”...$9 milionów.
Kiedy nie reagował na monity, Izba Skarbowa (IRS) zaczęła go
poszukiwać. A, przy sposobności, także grzebać w jego przeszłości.
I co się okazało? Ano, że facet był 8-miokrotnie żonaty
(w tym samym czasie). Niektóre jego żony miały także innych,
legalnych (?) małżonków. Dwie żony liczyły sobie mniej niż
15 lat. Teraz Tony jest nie tylko nadal winien państwu $9 milionów plus
odsetki, ale jest dodatkowo oskarżony o wielokrotną bigamię. Oraz
gwałt na nieletnich. A morał taki z tego wynika: płać
podatki kiedy trzeba i brykaj!
Sprzedawca używanych samochodów, Phil Lenetine z
Calais (Maine), głosił w swej reklamie, że każdy, kto
dostarczy jego firmie swój poprzedni środek lokomocji, otrzyma $2.000
rabatu nabywając nowy samochód od niego. Farmer Jerry White przyprowadził
krowę. Farmer oświadczył, że stale jeździ na niej na
oklep, co wszyscy sąsiedzi potwierdzą. Nic nie pomogło. Sąd
stanął po stronie farmera. Dostał ciężarówkę po
obniżonej cenie plus zwrot kosztów sądowych. Czy wy wiecie, czy wy
wiecie - sprawiedliwość jest na świecie! Nie wiem na jak długo,
ale chwilowo jest. Albowiem jest to chyba pierwszy przypadek, że
notorycznie nieuczciwi sprzedawcy używanych samochodów, sami zostali
zrobieni w konia. Mechanicznego.
Na więcej hecnych historyjek nie mam dzisiaj miejsca.
Ale mam zamiar częściej je publikować, gdyż na brak materiału
(dzięki uprzejmości południowych sąsiadów), jeszcze długo
nie będę musiała się uskarżać.